Rozdział II
Ona żyje!
-Mamo!
-Tak Natalie?
-Wiesz gdzie jest moja bluzka
z krzyżem?
-W praniu. Załóż inną.
-Ale żadna inna mi nie
pasuje. Chcę zrobić dobre wrażenie. Adela idzie do innej szkoły średniej więc
będę całkiem sama.
-Oh. Pożyczę ci moją. Mam
taką samą. Nie mogę uwierzyć że idziesz już do szkoły średniej.
Tak, idę do szkoły średniej.
Teraz wszystko będzie nowe. Zginęłam kiedy miałam dwanaście lat.
-Proszę Natalie. Szykuj się
dalej.
-Dzięki mamo.
Poszłam się więc szykować
dalej. Po drodze niespodziewanie zatrzymał mnie tata.
-Poczekaj Natalie.
-Tak tato?
-Podwieźć cię?
-Jasne. Ubiorę się i zaraz
zejdę.
Fajnie że tata chciał mnie
podwieźć. Przynajmniej się nie spóźnię. Lubię spacerować ale z mojego domu do
szkoły jest kawał drogi. Ubrałam się szybko i zeszłam na duł. Tata już tam
czekał.
-Pięknie wyglądasz.
-Dzięki tato.
Rzeczywiście, wyglądałam
dobrze. Miałam na sobie spodnie z dziurami, bluzkę z krzyżem od mamy,
siatkowane rękawiczki i trampki. Wzięłam moją ulubioną, skórzaną kurtkę i
wyszłam z domu. Tata wybrał na dziś Ferrari 360 Modenę. Było to jedno z moich
ulubionych aut. Tata lubił poszaleć. W szkolę byłam już po paru minutach.
Widziałam jak wiele osób, a zwłaszcza chłopaków wpatruje się we samochód. Od
razu padły pytania o zrobienie sobie zdjęcia ale tata od razu odjechał. Tłum od
razu się rozszedł. Nagle w oddali usłyszałam znajomy głos wołający moje imię.
Była to Adela! Bardzo się ucieszyłam na jej widok. Podbiegłam do niej i mocno
przytuliłam.
-Adela! Co tu robisz?
-Miałam cię zostawić? Nie ma
mowy. Zjedliby cię od razu.
-Co zrobiłaś?
-Przekonałam tatę żebym mogła
się tu uczyć. Zdziwiłam się jak się zgodził.
-Tak się cieszę że tu jesteś!
-Ja też!
Tuliłyśmy się i tuliłyśmy.
-Choć lekcję.
-Natalie jak zawszę pilną
uczennicą.
-Ja się szybko nie zmienię.
Poszłyśmy na lekcję jeszcze
długo gadając. Rozmawiałyśmy o ciuchach, o muzyce i o moim śpiewie.
-Masz coś nowego?
-Nie miałam weny.
Często nie tylko śpiewałam
ale i pisałam piosenki.
-Zaśpiewaj mi coś.
-Nie tu Adela.
-Ale proszę.
-Nie. Choć to nasza klasa.
Już miałyśmy wchodzić kiedy
zaraz przed nosem przeszedł nam jakiś chłopak.
-Przepraszam. Panie przodem.
-Dziękujemy.
Adela odpowiedziała za mnie.
Nie mogłam słowa wydusić. On był taki piękny. Miał blond włosy, niebieskie oczy
był umięśniony, po prostu cudo.
-Zatkało cię, co?
-Nie! To tylko chłopak. Mnie
chłopcy nie interesują.
-Tak, na pewno.
-Tak.
-Żartujesz?
Siadłyśmy w ławkach obok
siebie i dopiero zaczęłyśmy poważnie rozmawiać.
-Nie, nie żartuje.
-Słuchaj, lubiłam te nasze
anty-chłopskie rozmowy, ale dziewczyno! To jest szkoła średnia! Musimy mieć
chłopaków.
-Ale ja nie chcę!
-Chcesz! Widziałam że on ci się podobał.
-Nawet nie wiem jak się
nazywa.
-Peter Jones. Największe
ciacho szkoły, kapitan drużyny futbolowej i przewodniczący samorządu
uczniowskiego.
-Z kąt ty to wiesz.
-Podpytałam. Dużo osób
przyjeżdża przed rozpoczęciem roku, tak jak on i ja żeby właśnie załatwić takie
sprawy jak samorząd i futbol.
-Przecież to bez sensu.
-Może i dla ciebie tak ale
dla wielu osób to bardzo ważne.
-Co jeszcze o nim wiesz?
-Że nie jest taki na jakiego
wygląda.
W tym momencie do sali weszła
nauczycielka. Była młoda i miała czarne włosy. Adela zaczęła mi szeptać
najciekawsze rzeczy o tej osobie.
-Jest najnowszą nauczycielką
w szkole, zaraz po studiach z wyróżnieniem. Nazywa się Victoria Jeeps.
-Co!!!!!
Wykrzyczałam głośno. Cała
klasa wraz z nauczycielką spojrzała w moją stronę. Dopiero w tedy zobaczyłam że
Victoria ma bliznę na pół twarzy. Ale borze! Czy to ta sama Victoria Jeeps,
którą kiedyś się przyjaźniłam. Myślałam że nie żyje ale skoro tu jest pewnie po
wypadku została jej tylko blizna. Victoria podeszła do mnie zajrzała prosto w
oczy. Czyżby mnie poznała?
-Nicol?
Nie wiedziałam co powiedzieć
więc szybko wstałam, wzięła torbę i uciekłam z płaczem w oczach. Biegłam jak najszybciej
i jak najdalej od klasy.
-Nicol!!!!
Victoria biegła za mną.
-Nicol czy to ty?!
Zatrzymałam się i spuściłam
głowę w dół.
-Nicol?
Podniosłam głowę i
powiedziałam…
-Tak Vick. To ja.
-O mój Boże! Jak ty
przeżyłaś?
-Powiem ci więcej, ale nie
tu. Przyjdź po szkole do parku pod wielką wierzbę. Będę tam czekała.
-Nicol?
-Tak?
Victoria mnie mocno
przytuliła.
-Tęskniłam.
-Ja też.
I pobiegłam, ale już nie tak
szybko jak ostatnio. Już nie uciekałam od prawdy ale od poniżenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz