niedziela, 30 czerwca 2013


Rozdział IV

Mam moc!
No to czwarty rozdział. Dedykuję go mojej najlepszej przyjaciółce Monice. Z góry przepraszam za wszystkie błędy i miłej lekturki.
 

I znowu szkoła. Najgorsza rzecz jaka mnie spotkała. No i jeszcze rozmowa z Adelą. Muszę jej wszystko wytłumaczyć. Przez pół nocy myślałam jak jej to wszystko powiedzieć. No i jak wytłumaczyć nauczycielom moją wczorajszą ucieczkę z lekcji.

W pół do szóstej. Czas wstawać. Odsłoniłam zasłony, otworzyłam okno, i zrobiłam wielki wdech. Już z rana czuć było ciepło. Pościeliłam łóżko, i poszłam się umyć. Miałam własną łazienkę, więc mogłam tam siedzieć ile tylko chciałam. Umyłam się i uczesałam. Potem wróciłam do pokoju i ubrałam się. Postanowiłam założyć moje ulubione, króciutkie spodenki z dziurami, bluzkę z napisem PEACE i czarne trampki. Wzięłam swoją torbę z Eda Hardego i zeszłam na dół coś zjeść. Gdy byłam mała zjeżdżałam po poręczy naszych zakręconych schodów. Teraz już tego nie robię. Nie wiem dlaczego akurat dziś miałam na to ochotę? Zaraz koło schodów była kuchnia. Wyciągnęłam z lodówki masło i dżem, i zrobiłam sobie kanapki. Napiłam się soku i wyszłam do szkoły. Na nogach szło się bardzo długo, ale przynajmniej porządnie się dotleniłam. Kiedy byłam w połowie drogi stało się coś dziwnego. Zobaczyłam dwie ciężarówki. Wyglądały jakby się ze sobą ścigały. Dojeżdżały do sygnalizacji świetlnej kiedy zgasło zielone światło, a zaświeciło się czerwone. Żadna ciężarówka nie zwalniała, a na pasach przechodzili ludzie.

-Uwaga!

Krzyknęłam z całych sił ale nikt mnie nie usłyszał. Ciężarówki były coraz bliżej. Musiałam zareagować. Zaczęłam biec do ludzi. Zawsze byłam wolna a teraz biegłam jakby mnie wystrzelili z armaty. Czułam adrenalinę! Kiedy dobiegłam do pasów, ciężarówki już były naprzeciwko mnie. Wystawiłam ręce i zamknęłam oczy. Ciężarówki stanęły! Zatrzymałam je!

-To nie możliwe.

Nic mi się nie stało. Zniszczyłam tylko trochę asfaltu. Ludzie zaczęli się schodzić, i pytać jak to zrobiłam. Sama nie wiedziałam jak. Nie odpowiedziałam tylko pobiegłam do szkoły. Do budynku dobiegłam w parę minut. Kiedy weszłam do szkoły od razu zobaczyłam Adelę.

-Choć.

Zaciągnęła mnie do składzika.

-No dobra, gadaj.

-Już.

Wzięłam głęboki oddech i…

-Victorię znam z poprzedniego życia. Wtedy nazywałam się Nicol Stevens. Zginęłam w wypadku, a wczoraj rozmawiałam z Bogiem.

-Kłamiesz! Nie ufasz mi!

-Ufam ci! JA NIE KŁAMIĘ!

-Serio?

-Serio.

-Ja nie mogę. Czyli żyjesz już drugi raz?

-Tak.

-Ale to dziwne.

-Chciałam ci powiedzieć wcześniej ale bałam się że nie zrozumiesz, albo uznasz mnie za wariatkę.

-Nigdy nie będziesz dla mnie wariatką.

-Miło to słyszeć.

-Jak dokładnie zginęłaś?

-Jechałam z klasą na wycieczkę. Wjechała w nas ciężarówka. Miałam wtedy dwanaście lat.

-Byłaś taka młoda.

-Tak.

-A kim jest dla ciebie Victoria.

-Była moją przyjaciółką. Wczoraj z nią rozmawiałam.

-Kiedy?

-Po szkole w parku.

-Jeszcze jedno pytanie.

-Dobra.

-Serio rozmawiałaś z Bogiem?

-Wczoraj po naszej krótkiej rozmowie.

-I co ci powiedział?

-Że mam pomagać ludziom.

-Jak?

-Powiedział że mam moc.

-Że niby jesteś jak Superman czy co?

-Chyba tak.

-Dobra. Po tym co mi dziś powiedziałaś to ci wierzę, ale chcę żebyś mi pokazała jak używasz swoich mocy.

-Jeszcze nie wiem jak.

-No ale skoro wiesz że je masz to coś się musiało stać, tak?

-Tak dziś był wypadek a ja…

-A ty co zrobiłaś?

-Zatrzymałam dwie ciężarówki. Rękami.

-Łał!

-Jeszcze tak do nich szybko podbiegłam. Szkoda że tego nie widziałaś.

-Po szkole pokarzesz mi te moce.

-Dobra.

-Choć na lekcje.

I poszłyśmy na lekcje. Po drodze jeszcze gadałyśmy o szczegółach mojego bohaterskiego czynu.

Reszta lekcji minęła normalnie. Po szkole poszłyśmy do lasu żeby zobaczyć co jeszcze potrafię.

-To co mam zrobić?

-Spróbuj wyrwać drzewo.

-Ok. Wyrwę, zobaczysz.

Złapałam drzewo obiema rękami i mocno pociągnęłam. Wyrwałam je z korzeniami.

-Super!

-Ale jazda. Co teraz?

-Hm. Biegnij jak najszybciej do tamtego połamanego drzewa i zawróć.

-Tamtego daleko?

-Właśnie tamtego.

-Spoko.

Przyjęłam taką pozycję jaką przyjmują sportowcy, i ruszyłam. Biegłam naprawdę szybko.

-Super Natalie! Nie jesteś może taka szybka jak Flash czy Edward ze zmierzchu, ale i tak jesteś bardzo szybka.

-Tylko bardzo szybka? Jak na mnie to jestem super szybka!

-Jak na ciebie to tak. Dobra, teraz spróbuj doskoczyć do samego wierzchołka tego wysokiego drzewa.

-Dobra.

Może i drzewo było wysokie, ale spróbować było można. Przygotowałam się do skoku, i fiuuuuu! Na sam wierzchołek.

-Jesteś boska!

-Dzięki!

Zeskoczyć było łatwo. Po prostu puściłam gałąź, i zeskoczyłam.

-A morze ty umiesz latać?

-Nie sądzę.

-Spróbuj.

Spojrzałam w górę i pomyślałam o lataniu, i nic.

-Nie umiem latać.

-Laser w oczach?

Skupiłam się na drzewie, ale też nic.

-Albo super słuch, i może potrafisz widzieć przez ściany.

-Nie sądzę!

-Dobra, dobra. Nie wkurzaj się.

-Nie wkurzam się. Po prostu nie mogę mieć mocy wszystkich super bohaterów.

-Z kąt wiesz.

-Bo czuje moje moce. Czuje je we mnie.

-Aha.

-Jestem zmęczona, możemy już iść?

-Jasne. Ja też jestem zmęczona.

-Niby czym?

-Gadaniem.

-Aha.

Nie miałam spokojnego powrotu do domu. Adela cały czas mówiła mi jakie mogę mieć jeszcze moce. Ale ja lubię to jej gadanie. Lubię ją taką jaką jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz