poniedziałek, 29 lipca 2013


Rozdział V

Zaproszenie.

 

Środę, czwartek i piątek były spokojne. Żadnych wypadków, i napadów. Ja sama miałam spokojne resztę tygodnia. Adela przestała gadać o moich mocach, a ja zaczęłam nawiązywać lepsze kontakty z Victorią. Dowiedziałam się o niej wiele ciekawych rzeczy. Skończyła studia z wyróżnieniem, wyszła za mąż, i co najważniejsze ma roczną córeczkę. Nazwała ją Nicol. Nazwała ją moim imieniem. Byłam taka szczęśliwa. Jej mąż nazywa się Henry Jefrey. Postanowiła zostawić sobie swoje nazwisko. Ja też jej opowiedziałam parę rzeczy o mnie, i o moim nowym życiu. Opowiedziałam o moich nowych rodzicach, o nowym domu, i o Adeli.

W weekend chciałam popracować nad moim kostiumem. Znaczy nad kostiumem Night Girl. Miał być czarno szary, podobny do kostiumów Czarnej Wdowy i Huntress. Strój składał się z czarnego kostiumu takiego jaki miała Czarna Wdowa, długiej, czarnej z zewnątrz i szarej z wewnątrz peleryny, szarych butów na lekkim obcasiku i czarnej maski, takiej jaką miała Huntress. Na oczy ze szpiczastymi i długimi końcami. Do tego szary pas z miejscem na gadżety. I proszę, kostium jak się paczy. Ale jeszcze muszę to wszystko zrobić, a to już będzie trudniejsze. Mama kiedyś szyła. Miała dużo materiałów każdego kroju i koloru. Na pelerynę wybrałam śliski, a na kostium twardy. Był dziwny. Jeszcze takiego nie widziałam. Z moich starych butów wycięłam podeszwę, i doszyłam resztę buta. Buty miały być do kolan. Na maskę wybrałam metal. Postanowiłam też założyć czarne rękawiczki bez palców. Takie miałam ze trzy pary. Z pasem było najtrudniej. Kiedyś dostała od rodziców pas do zabawy. Były w nim przegródki na gadżety takie jak w pasie Batmana. Musiałam tylko zmienić żółty kolor na szary, i zrobić przyciski żeby przegródki otwierały się szybciej, za dotknięciem przycisku. Do pasa włożyłam linkę (jakbym miała kogoś łapać), maskę tlenową, mini zamrażasz, nóż,  kilka kulek z gazem usypiającym i dymem, i kajdanki.

Przez cały weekend udało mi się zrobić pelerynę, buty i pas. Nie musiałam się przynajmniej uczyć walczyć. Kiedyś byłam najlepsza z karate.

Nadszedł poniedziałek. I znowu szkoła, nauka i znajomi. I niedostępny chłopak. I co ja mam zrobić? Jak mu zaimponować? Morze zmienić fryzurę? Albo się pomalować? Co ja gadam? On i tak mnie nie zechcę. Będę po prostu sobą.

-Cześć Natalie.

-Cześć Adela.

-Jak tam kostium?

-Może w następny weekend go skończę.

-To fajnie bo chcę zobaczyć cię w akcji.

-O rany. Myślałam że ci przeszło.

-Niby co?

-No, ta mania super bohaterów.

-To nie jest mania. To zainteresowanie.

-Jasne.

-Patrz kto idzie.

-Kto?

-Kubuś Puchatek.

-Co?

-No Peter!

-Nie wrzeszcz tak. Gdzie?

-Tam, naprzeciwko ciebie. Zagadaj do niego.

Nie odezwałam się słowem. Przeszłam tylko koło niego.

-No pięknie. Przegapiłaś taką okazję.

-W sumie to nie przegapiłam.

-Jak to?

-Spójrz na jego plecak.

Na plecaku była karteczka, a na niej napis: Spotkajmy się po szkole w parku, przy fontannie. Natalie Stevens- dziewczyna, którą przepuściłeś przed salą do przyrody w  poniedziałek w zeszłym tygodniu.

-Przecież by zrozumiał że chodzi o zeszły poniedziałek.

-Z kąd wiesz.

-Co zrobisz jak przyjdzie.

-Szczerze to nie sądzę żeby przyszedł.

-Przyjdzie, zobaczysz.

Po szkolę poszłam do parku. Przy fontannie jeszcze nikogo nie było. Trochę się denerwowałam. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć . A co jak karteczka się odkleiła i wo gule jej  nie przeczytał. Albo dostał i zignorował. Może po Prostu pójdę do domu. Odwróciłam się i zaczęłam iść powoli do domu gdy…

-Zaczekaj Natalie!

-Przyszedłeś.

-Oczywiście. Napisałaś mi liścik z zaproszeniem. Tak wo gule to jestem Peter Jones.

-Wiem.

-Wiem że wiesz, ale powinienem się oficjalnie przedstawić.

-Natalie Stevens.

-Miło mi cię poznać.

Z Peterem chodziliśmy, i rozmawialiśmy do późna. Potem odprowadziła mnie do domu.

-Do jutra Natalie.

-Do jutra.

I pocałował mnie w policzek. Kiedy zniknął za rogiem uklękłam. To było takie wspaniałe uczucie. Jeszcze nigdy się nie całowałam. Czy ten pocałunek oznacza że jestem jego dziewczyną?! Chyba tak! W końcu nie całuje się bez powodu. On jest wspaniały. Inny niż wszyscy. Myślę że on mnie rozumie. Że  chce być ze mną. Ja chcę być z nim. Został tylko jeden problem. Czy mam mu powiedzieć prawdę o sobie?

niedziela, 30 czerwca 2013


Rozdział IV

Mam moc!
No to czwarty rozdział. Dedykuję go mojej najlepszej przyjaciółce Monice. Z góry przepraszam za wszystkie błędy i miłej lekturki.
 

I znowu szkoła. Najgorsza rzecz jaka mnie spotkała. No i jeszcze rozmowa z Adelą. Muszę jej wszystko wytłumaczyć. Przez pół nocy myślałam jak jej to wszystko powiedzieć. No i jak wytłumaczyć nauczycielom moją wczorajszą ucieczkę z lekcji.

W pół do szóstej. Czas wstawać. Odsłoniłam zasłony, otworzyłam okno, i zrobiłam wielki wdech. Już z rana czuć było ciepło. Pościeliłam łóżko, i poszłam się umyć. Miałam własną łazienkę, więc mogłam tam siedzieć ile tylko chciałam. Umyłam się i uczesałam. Potem wróciłam do pokoju i ubrałam się. Postanowiłam założyć moje ulubione, króciutkie spodenki z dziurami, bluzkę z napisem PEACE i czarne trampki. Wzięłam swoją torbę z Eda Hardego i zeszłam na dół coś zjeść. Gdy byłam mała zjeżdżałam po poręczy naszych zakręconych schodów. Teraz już tego nie robię. Nie wiem dlaczego akurat dziś miałam na to ochotę? Zaraz koło schodów była kuchnia. Wyciągnęłam z lodówki masło i dżem, i zrobiłam sobie kanapki. Napiłam się soku i wyszłam do szkoły. Na nogach szło się bardzo długo, ale przynajmniej porządnie się dotleniłam. Kiedy byłam w połowie drogi stało się coś dziwnego. Zobaczyłam dwie ciężarówki. Wyglądały jakby się ze sobą ścigały. Dojeżdżały do sygnalizacji świetlnej kiedy zgasło zielone światło, a zaświeciło się czerwone. Żadna ciężarówka nie zwalniała, a na pasach przechodzili ludzie.

-Uwaga!

Krzyknęłam z całych sił ale nikt mnie nie usłyszał. Ciężarówki były coraz bliżej. Musiałam zareagować. Zaczęłam biec do ludzi. Zawsze byłam wolna a teraz biegłam jakby mnie wystrzelili z armaty. Czułam adrenalinę! Kiedy dobiegłam do pasów, ciężarówki już były naprzeciwko mnie. Wystawiłam ręce i zamknęłam oczy. Ciężarówki stanęły! Zatrzymałam je!

-To nie możliwe.

Nic mi się nie stało. Zniszczyłam tylko trochę asfaltu. Ludzie zaczęli się schodzić, i pytać jak to zrobiłam. Sama nie wiedziałam jak. Nie odpowiedziałam tylko pobiegłam do szkoły. Do budynku dobiegłam w parę minut. Kiedy weszłam do szkoły od razu zobaczyłam Adelę.

-Choć.

Zaciągnęła mnie do składzika.

-No dobra, gadaj.

-Już.

Wzięłam głęboki oddech i…

-Victorię znam z poprzedniego życia. Wtedy nazywałam się Nicol Stevens. Zginęłam w wypadku, a wczoraj rozmawiałam z Bogiem.

-Kłamiesz! Nie ufasz mi!

-Ufam ci! JA NIE KŁAMIĘ!

-Serio?

-Serio.

-Ja nie mogę. Czyli żyjesz już drugi raz?

-Tak.

-Ale to dziwne.

-Chciałam ci powiedzieć wcześniej ale bałam się że nie zrozumiesz, albo uznasz mnie za wariatkę.

-Nigdy nie będziesz dla mnie wariatką.

-Miło to słyszeć.

-Jak dokładnie zginęłaś?

-Jechałam z klasą na wycieczkę. Wjechała w nas ciężarówka. Miałam wtedy dwanaście lat.

-Byłaś taka młoda.

-Tak.

-A kim jest dla ciebie Victoria.

-Była moją przyjaciółką. Wczoraj z nią rozmawiałam.

-Kiedy?

-Po szkole w parku.

-Jeszcze jedno pytanie.

-Dobra.

-Serio rozmawiałaś z Bogiem?

-Wczoraj po naszej krótkiej rozmowie.

-I co ci powiedział?

-Że mam pomagać ludziom.

-Jak?

-Powiedział że mam moc.

-Że niby jesteś jak Superman czy co?

-Chyba tak.

-Dobra. Po tym co mi dziś powiedziałaś to ci wierzę, ale chcę żebyś mi pokazała jak używasz swoich mocy.

-Jeszcze nie wiem jak.

-No ale skoro wiesz że je masz to coś się musiało stać, tak?

-Tak dziś był wypadek a ja…

-A ty co zrobiłaś?

-Zatrzymałam dwie ciężarówki. Rękami.

-Łał!

-Jeszcze tak do nich szybko podbiegłam. Szkoda że tego nie widziałaś.

-Po szkole pokarzesz mi te moce.

-Dobra.

-Choć na lekcje.

I poszłyśmy na lekcje. Po drodze jeszcze gadałyśmy o szczegółach mojego bohaterskiego czynu.

Reszta lekcji minęła normalnie. Po szkole poszłyśmy do lasu żeby zobaczyć co jeszcze potrafię.

-To co mam zrobić?

-Spróbuj wyrwać drzewo.

-Ok. Wyrwę, zobaczysz.

Złapałam drzewo obiema rękami i mocno pociągnęłam. Wyrwałam je z korzeniami.

-Super!

-Ale jazda. Co teraz?

-Hm. Biegnij jak najszybciej do tamtego połamanego drzewa i zawróć.

-Tamtego daleko?

-Właśnie tamtego.

-Spoko.

Przyjęłam taką pozycję jaką przyjmują sportowcy, i ruszyłam. Biegłam naprawdę szybko.

-Super Natalie! Nie jesteś może taka szybka jak Flash czy Edward ze zmierzchu, ale i tak jesteś bardzo szybka.

-Tylko bardzo szybka? Jak na mnie to jestem super szybka!

-Jak na ciebie to tak. Dobra, teraz spróbuj doskoczyć do samego wierzchołka tego wysokiego drzewa.

-Dobra.

Może i drzewo było wysokie, ale spróbować było można. Przygotowałam się do skoku, i fiuuuuu! Na sam wierzchołek.

-Jesteś boska!

-Dzięki!

Zeskoczyć było łatwo. Po prostu puściłam gałąź, i zeskoczyłam.

-A morze ty umiesz latać?

-Nie sądzę.

-Spróbuj.

Spojrzałam w górę i pomyślałam o lataniu, i nic.

-Nie umiem latać.

-Laser w oczach?

Skupiłam się na drzewie, ale też nic.

-Albo super słuch, i może potrafisz widzieć przez ściany.

-Nie sądzę!

-Dobra, dobra. Nie wkurzaj się.

-Nie wkurzam się. Po prostu nie mogę mieć mocy wszystkich super bohaterów.

-Z kąt wiesz.

-Bo czuje moje moce. Czuje je we mnie.

-Aha.

-Jestem zmęczona, możemy już iść?

-Jasne. Ja też jestem zmęczona.

-Niby czym?

-Gadaniem.

-Aha.

Nie miałam spokojnego powrotu do domu. Adela cały czas mówiła mi jakie mogę mieć jeszcze moce. Ale ja lubię to jej gadanie. Lubię ją taką jaką jest.

sobota, 22 czerwca 2013


Rozdział III

Trudna rozmowa.
No dobra, trzeci rozdział. Tutaj wyjaśni się parę spraw. Z góry przepraszam za wszystkie błędy i miłej lekturki;-)
 

I co ja mam jej powiedzieć? Sama nie wiem jak się narodziłam na nowo. Co jej powiem kiedy mnie zapyta dlaczego nie wróciłam do domu? To moja przyjaciółka. Kiedyś byłyśmy w tym samym wieku a teraz dzieli nas czternaście lat. Kiedyś byłyśmy takie podobne do siebie, a teraz tak się różnimy. Czy ona wo gule przyjdzie? Tak się boje tej rozmowy. A miałam się niczego nie bać.

-Nicol?

-Przyszłaś.

-Dlaczego myślałaś że nie przyjdę?

-Bo myślałam że nie uwierzyłaś, albo że tylko to sobie wyobraziłam a tak naprawdę jestem wariatką.

-Uwierzyłam. Od kąt przeżyłam wypadek wieże w cudy, a to jest największy cud jaki do tej pory widziałam.

-Stałaś się bardziej religijna?

-Tak. Bardzo nam cię brakowało i razem z twoimi rodzicami często modliliśmy się godzinami.

-Rodzice, co z nimi?

-Wyjechali z miasta. Podobno mieszkają na Manhattanie.

-Tak za nimi tęsknie.

-Powiedz, co widziałaś po śmierci?

-Światło. Tylko piękne światło w tunelu. Potem obudziłam się ja małe dziecko. Jako Natalie Kerris.

-I nie zapomniałaś kim byłaś?

-Nie. Pamiętała m wszystko, a nawet więcej.

-Jak to?

-Pamiętałam każdy dzień, każdą godzinę, moje narodziny, pierwszy dzień w szkole. Pamiętałam każdy szczegół mojego poprzedniego życia.

Chwile milczałyśmy. Victorię najwyraźniej zdziwiły moje słowa.

-Musiało być ci trudno. Żyłaś z innymi rodzicami chociaż wiedziałaś że gdzieś tam są ci pierwsi.

-Na początku było to trudne, ale potem się przyzwyczaiłam.

I znowu chwila milczenia.

-Może wystarczy tej historii? Co z tobą? Nadal lubisz fioletowy?

-Haha. Tak. Zmieniłam się tylko z wyglądu. Nadal jestem tą co lubi Batmana.

-To dobrze. Taką  cię właśnie lubię. Wolną, prawdziwą. Teraz nie udajesz, nie ukrywasz swoich uczuć.

-Wiesz? Od dawna nie czułam się tak wolna.

-Dam ci swój numer telefonu. Porozmawiamy jeszcze.

-Dobra.

Victoria wyciągnęła swój niebieski dzienniczek, napisała numer, wyrwała karteczkę i podała mi.

-Proszę.

-Dzięki. Czy to ten dziennik, który dałam ci na urodziny?

-Tak. Piszę w nim tylko na specjalne okazje, ale zawsze mam go ze sobą.

-Fajnie że o mnie nie zapomniałaś.

-Fajnie że znowu się spotkałyśmy.

Przytuliłyśmy się na pożegnanie, i każda poszła w własną stronę. Miałam spory kawał drogi do przejścia. Po drodze śpiewałam sobie jeszcze parę  różnych piosenek. Najczęściej jednak śpiewałam „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena. Rzeczywiście, ten świat jest dziwny.

Kiedy zaszłam do domu na parkingu nie było dwóch aut. Oznaczało to że rodzice są w pracy. Miałam cały dom dla siebie. Nie wiedziałam jednak co mam robić. Może powinnam zadzwonić do Adeli. Muszę jej wyjaśnić parę rzeczy. Zanim jednak to zrobię porysuję

sobie.

Miałam durzy talent do rysowania. Najbardziej lubiłam rysować bohaterów. Teraz nie wiedziałam, którego z nich wybrać. Zrobiłam składankę Czarnej Wdowy i Łowczyni. Wyszło nawet ładnie. Potem zadzwoniłam do Adeli.

-Adela?

-Co ci się stało? Dlaczego ta nauczycielka cię goniła, i dlaczego nazwała cię Nicol?!

-To nie jest rozmowa na telefon. Nie potrzebnie dzwoniłam. Pogadamy w szkole.

-Czekaj! Kim ona dla ciebie jest?!

-Dawną znajomą. Opowiem ci wszystko w szkole.

Odłożyłam telefon i już chciałam iść coś zjeść kiedy

strasznie zakręciło mi się w głowie. Nie wiedziałam co się dzieje. Nagle jakieś głosy coś mi mówiły. Nie byłam pewna co ale chyba coś o przeznaczeniu. Potem, stało się coś jeszcze dziwniejszego. Znalazłam się jakby w sadzie. Wszystko było białe.

-Nicol czy Natalie?

-Słucham? Ktoś ty?

-Jestem, który jestem.

-Boże mój.

-Dałem ci zadanie.

-Jakie panie?

-Dałem ci życie, abyś pomagała ludziom.

-Ale jak?

-Dałem ci moc. Musisz ją odkryć. Pomórz ludziom na swój sposób. Ukarz tych, którzy nie przestrzegają Przykazań Bożych.

-Jak mój Borze, jak?

-Ty wiesz jak. Stań się kimś innym niż jesteś teraz.

-Bohater?

I koniec. Nic więcej nie usłyszałam. Rozmawiałam z Bogiem. Skoro on chce żebym pomagała innym, to zrobię to. Stanę się bohaterką. Będę używała różnych gadżetów, i będę walczyła ze złem. Nie wiem tylko o co chodziło z tą mocą? Mojżesz miał kij, którym robił cuda. Jaką moc mam ja? I jak się nazwę? Będę działała w nocy, a jestem jeszcze nastolatką. Już wiem. Będę Night Girl. Dziewczyna Nocy.

sobota, 8 czerwca 2013


Rozdział II

Ona żyje!

 Dobra, drugi rozdział już nie będzie takki nudny. Z góry przepraszam za wszystkie błędy. Miłej lekturki.
 

-Mamo!

-Tak Natalie?

-Wiesz gdzie jest moja bluzka z krzyżem?

-W praniu. Załóż inną.

-Ale żadna inna mi nie pasuje. Chcę zrobić dobre wrażenie. Adela idzie do innej szkoły średniej więc będę całkiem sama.

-Oh. Pożyczę ci moją. Mam taką samą. Nie mogę uwierzyć że idziesz już do szkoły średniej.

Tak, idę do szkoły średniej. Teraz wszystko będzie nowe. Zginęłam kiedy miałam dwanaście lat.

-Proszę Natalie. Szykuj się dalej.

-Dzięki mamo.

Poszłam się więc szykować dalej. Po drodze niespodziewanie zatrzymał mnie tata.

-Poczekaj Natalie.

-Tak tato?

-Podwieźć cię?

-Jasne. Ubiorę się i zaraz zejdę.

Fajnie że tata chciał mnie podwieźć. Przynajmniej się nie spóźnię. Lubię spacerować ale z mojego domu do szkoły jest kawał drogi. Ubrałam się szybko i zeszłam na duł. Tata już tam czekał.

-Pięknie wyglądasz.

-Dzięki tato.

Rzeczywiście, wyglądałam dobrze. Miałam na sobie spodnie z dziurami, bluzkę z krzyżem od mamy, siatkowane rękawiczki i trampki. Wzięłam moją ulubioną, skórzaną kurtkę i wyszłam z domu. Tata wybrał na dziś Ferrari 360 Modenę. Było to jedno z moich ulubionych aut. Tata lubił poszaleć. W szkolę byłam już po paru minutach. Widziałam jak wiele osób, a zwłaszcza chłopaków wpatruje się we samochód. Od razu padły pytania o zrobienie sobie zdjęcia ale tata od razu odjechał. Tłum od razu się rozszedł. Nagle w oddali usłyszałam znajomy głos wołający moje imię. Była to Adela! Bardzo się ucieszyłam na jej widok. Podbiegłam do niej i mocno przytuliłam.

-Adela! Co tu robisz?

-Miałam cię zostawić? Nie ma mowy. Zjedliby cię od razu.

-Co zrobiłaś?

-Przekonałam tatę żebym mogła się tu uczyć. Zdziwiłam się jak się zgodził.  

-Tak się cieszę że tu jesteś!

-Ja też!

Tuliłyśmy się i tuliłyśmy.

-Choć lekcję.

-Natalie jak zawszę pilną uczennicą.

-Ja się szybko nie zmienię.

Poszłyśmy na lekcję jeszcze długo gadając. Rozmawiałyśmy o ciuchach, o muzyce i o moim śpiewie.

-Masz coś nowego?

-Nie miałam weny.

Często nie tylko śpiewałam ale i pisałam piosenki.

-Zaśpiewaj mi coś.

-Nie tu Adela.

-Ale proszę.

-Nie. Choć to nasza klasa.

Już miałyśmy wchodzić kiedy zaraz przed nosem przeszedł nam jakiś chłopak.

-Przepraszam. Panie przodem.

-Dziękujemy.

Adela odpowiedziała za mnie. Nie mogłam słowa wydusić. On był taki piękny. Miał blond włosy, niebieskie oczy był umięśniony, po prostu cudo.

-Zatkało cię, co?

-Nie! To tylko chłopak. Mnie chłopcy nie interesują.

-Tak, na pewno.

-Tak.

-Żartujesz?

Siadłyśmy w ławkach obok siebie i dopiero zaczęłyśmy poważnie rozmawiać.

-Nie, nie żartuje.

-Słuchaj, lubiłam te nasze anty-chłopskie rozmowy, ale dziewczyno! To jest szkoła średnia! Musimy mieć chłopaków.

-Ale ja nie chcę!

-Chcesz! Widziałam  że on ci się podobał.

-Nawet nie wiem jak się nazywa.

-Peter Jones. Największe ciacho szkoły, kapitan drużyny futbolowej i przewodniczący samorządu uczniowskiego.

-Z kąt ty to wiesz.

-Podpytałam. Dużo osób przyjeżdża przed rozpoczęciem roku, tak jak on i ja żeby właśnie załatwić takie sprawy jak samorząd i futbol.

-Przecież to bez sensu.

-Może i dla ciebie tak ale dla wielu osób to bardzo ważne.

-Co jeszcze o nim wiesz?

-Że nie jest taki na jakiego wygląda.

W tym momencie do sali weszła nauczycielka. Była młoda i miała czarne włosy. Adela zaczęła mi szeptać najciekawsze rzeczy o tej osobie.

-Jest najnowszą nauczycielką w szkole, zaraz po studiach z wyróżnieniem. Nazywa się Victoria Jeeps.

-Co!!!!!

Wykrzyczałam głośno. Cała klasa wraz z nauczycielką spojrzała w moją stronę. Dopiero w tedy zobaczyłam że Victoria ma bliznę na pół twarzy. Ale borze! Czy to ta sama Victoria Jeeps, którą kiedyś się przyjaźniłam. Myślałam że nie żyje ale skoro tu jest pewnie po wypadku została jej tylko blizna. Victoria podeszła do mnie zajrzała prosto w oczy. Czyżby mnie poznała?

-Nicol?

Nie wiedziałam co powiedzieć więc szybko wstałam, wzięła torbę i uciekłam z płaczem w oczach. Biegłam jak najszybciej i jak najdalej od klasy.

-Nicol!!!!

Victoria biegła za mną.

-Nicol czy to ty?!

Zatrzymałam się i spuściłam głowę w dół.

-Nicol?

Podniosłam głowę i powiedziałam…

-Tak Vick. To ja.

-O mój Boże! Jak ty przeżyłaś?

-Powiem ci więcej, ale nie tu. Przyjdź po szkole do parku pod wielką wierzbę. Będę tam czekała.

-Nicol?

-Tak?

Victoria mnie mocno przytuliła.

-Tęskniłam.

-Ja też.

I pobiegłam, ale już nie tak szybko jak ostatnio. Już nie uciekałam od prawdy ale od poniżenia.

niedziela, 2 czerwca 2013


Rozdział I

Jak umarłam i na nowo się narodziłam?

Oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję że wam się spodoba. życzę miłej lektury i z góry przepraszam za wszystkie błędy.

 

Moja historia nie zaczyna się szczęśliwie. Teraz leżę, na stole operacyjnym, i umieram. Moja mama trzyma mnie za rękę ale to nie przepędza strachu. Jej głos nie uspokaja, a ciepłe słowa wcale mnie nie ogrzewają.

Nikt nie wie jak to jest umierać. Na początku czuje się zimno, potem już tylko szczęście.

Powoli widziałam światło w tunelu. Było coraz bliżej i bliżej i bli…Ale pewnie chcecie wiedzieć jak się znalazłam na tym stole. Wiec dzień zaczął się normalnie. A tak wo gule to jestem Nicol, Nicol Stevens. Dwanaście lat uczennica bla bla bla, przejdźmy do setna. Więc właśnie miałam jechać na super wycieczkę do Nowego Yorku! Mieszkałam w Philadelphi, niby też durze ale to nie to samo co Nowy York.

Zbiórka była o ósmej rano. Siadłam przy oknie z moją przyjaciółką Victorią. O ósmej dziesięć już jechaliśmy.

Razem Vicką (tak nazywałam Victorię) gadałyśmy o ciuchach i makijażu, a zwłaszcza o butach.

Pewnie sobie myślicie, co za nudy. Wiem. Jeśli lubicie dramatyczne scenki to teraz coś dla was. Jechaliśmy i jechaliśmy. Stanęliśmy na światłach i czekaliśmy na zielone. Nagle nie wiadomo z kąt pojawiła się ciężarówka! Jechała prosto na nas, ale nie mieliśmy gdzie uciec. Zostało nam tylko jedno, „Aniele Boży, stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój. Rano wie…” I wielki huk!

Obudziłam się najpewniej po paru minutach. Czułam że coś mnie przygniotło. Nie wiedziałam co bo nie byłam w stanie się podnieść. Byłam bardzo słaba i cierpiąca. Kiedy odwróciłam głowę widziałam rannych, i nie żywych ludzi. Wszędzie była krew. Nie wiedziałam czy przeżyję. Potem zobaczyłam ambulans, straż pożarną i policję. Strażacy zdjęli przygniatającą mnie żecz i wsadzili do karetki. Słyszałam jaj lekarze mówili że jestem w ciężkim stanie. Pojazd jechał na sygnale a lekarze siedzieli przy mnie.

Teraz wróćmy do mojej śmierci. …żej i bliżej. Piiiiiiiiiiiiiii! To był koniec mojego życia. Życia Nicol Stevens. Stało się jednak coś dziwnego. Nie obudziłam się na sądzie ostatecznym jak przypuszczałam. Obudziłam się na rękach lekarza cała zakrwawiona. Byłam noworodkiem. Czyżbym cofnęła czas? Nie, to nie Możliwe. Mama miała wtedy czarne włosy i niebieskie oczy. Ta kobieta miała brązowe włosy i dziwne, fioletowe oczy. Mówi się że dusza zmarłego człowieka może wejść do ciała nowonarodzonego. Żyć ponownie. Ale chyba się wtedy nic nie pamięta. Ja pamiętałam wszystko. Mamę, tatę, nasz dom, psa, resztę rodziny. Było to takie dziwne. Miałam żyć na nowo ale i pamiętać kim byłam przedtem? Może tak miało być?

Nazwano mnie Natalie Kerris. Byłam podobna do taty. Miałam lekko zadarty nosek i uszy w sam raz. Po mamie miałam jedynie fioletowe oczy. Rodzice mówili o mnie „idealna”. Idealna córka.

Kiedyś miałam krótkie, brązowe włosy. Teraz, gdy mam dziewięć miesięcy widzę że mam czarne. Zawsze chciałam mieć czarne włosy.

Nie byłam chudym dzieckiem. W tym życiu jestem bardzo chuda. Wszyscy mi mówią że zostanę modelką. Wszystkie nauczycielki, inne dzieci ,i rodzina. No tak zapomniałam dodać że mam już pięć lat. Wolałam nie opisywać każdych szczegółów z mojego życia. Jeśli chodzi o cechy charakteru, to zostały mi z poprzedniego życia. Jestem posłuszna, mądra, miła. Niestety nadal zamknięta w sobie. Nadal wolę marzyć i wymyślać różne historię niż bawić się z innymi dziećmi. Zresztą nie miałam z kim się bawić. Lubiłam bajki i zabawki chłopców, i chciałam się z nimi bawić ale oni nie. Dziewczynki natomiast wolały się bawić lalkami niż gadać o Batmanie. Dlatego zawsze byłam sama.

Nie mamy mało pieniędzy. Wręcz przeciwnie jesteśmy bogaci. Mama Stella jest modelką (dlatego też wszyscy mi mówią że zostanę modelką), a tata Edwin ma firmę. Niestety przez pracę nie mają dla mnie czasu.

Mieszkamy w dużym domu w Nowym Yorku. Jest tam dzielnica pełna takich domów. Mam pokój na drugim piętrze. Na początku był różowy ale zażyczyłam sobie fioletowego. Mam tam ogromne łóżko. Czarne z fioletowymi zasłonkami. W oknach mam jasnofioletowe firanki z białymi gwiazdkami. Mam też biurko, laptopa, wiele gier i zabawek. Dostałam też psa. W poprzednim życiu miałam chihuahuę Gwiazdkę. Teraz mam papilona. Nazwałam go fox bo był rudy jak lis.

Dobra, koniec przedszkola i zaczyna się szkoła.

 Mam dobre oceny i JEDNĄ przyjaciółkę-Adelę. Jest podobna do mnie. Lubi rzeczy dla chłopców i gry komputerowe. Bardzo lubi komputery. Nigdy się nie kłócimy. Nie mamy o co. Nie powiedziałam jej jednak o moim poprzednim życiu. Nie zrozumiała by.

W tym życiu postanowiłam spełnić swoje marzenia. Teraz nie boję się niczego. Śpiewam, tańczę, gram na gitarze, syntezatorze i fortepianie, ćwiczę akrobatykę i karate. Jednym słowem idę na całego!

Przejdźmy do lat trzynastu. Mam czarne, długie włosy. Słucham metalu i mocnego rocka a także mrocznych piosenek. Ubieram się na czarno i fioletowo, najczęściej w spodnie ze skóry i bluzkę z jednego z moich ulubionych seriali animowanych, na przykład z Batmana.

Opowiedziałam już o części mojego życia i o sobie. Jednak w tej historii będzie więcej akcji niż biografii. Opowiem o przygodzie, która na zawsze zmieniła moje życie.